To a propo przełączania/włączania/wyłączania...
Standardowy problem dla "nowych" któym nikt na to nie zwracał uwagi np. na kursie - magiczny czerwony przycisk z prawej strony.
Siada delikwent na moto i... nic! "O jej, co się stało, przed chwilą działało".
Łącznie z tym, że na egzaminie ze mną, jakaś dziewczyna oblała, bo zapomniała że coś takiego istnieje (a może w ogóle nie wiedziała?).
Odpowiedz do tematu
:
:
Z tym czerwonym przyciskiem to ja też miałem przygodę na egzaminie kiedy trzeba było moto odpalić, naciskam naciskam a tu nic, dopiero potem zaskoczyłem.
W garażu na szczęście nie miałem żadnych przygód podczas których moto by ucierpiało.
Wjazd do garażu mam pod górke i do tego centymetrowy stopień i od razu muszę kręcić ostro w prawo, szczególnie kiedy w garażu stoi już samochód, więc kilka dni temu wprowadzam i już przednim kołem wtoczyłem sprzęta do garażu i się zatrzymałem, wtedy moto poleciał na prawą strone ale szybko podparłem się ręką, jedynie ciężarek lekko dotknął ściany.
I raz w garażu też mi się moto za mocno przechyliło na jedną ze stron, na szczęście w stronę ściany więc szybko się o nią zaparłem i utrzymałem, jeśli by poleciał na drugą stronę to byłoby nieciekawie.
W związku z tym, że wjazd do garażu jest pod górke to wyjazd z garażu rzecz jasna z górki. Wyprowadzam zawsze moto przodem bo inaczej się nie da i po wyprowadzeniu nie mogę go postawić na zjeździe no bo jak (żeby rozgrzać silnik itd., kosa odpada, centralna tak samo), więc prowadze go od razu na kawałek równego terenu skręcając już w bramie garażu, podejrzewam, że kiedyś podczas tego manewru coś się stanie ale oby nie.
W garażu na szczęście nie miałem żadnych przygód podczas których moto by ucierpiało.
Wjazd do garażu mam pod górke i do tego centymetrowy stopień i od razu muszę kręcić ostro w prawo, szczególnie kiedy w garażu stoi już samochód, więc kilka dni temu wprowadzam i już przednim kołem wtoczyłem sprzęta do garażu i się zatrzymałem, wtedy moto poleciał na prawą strone ale szybko podparłem się ręką, jedynie ciężarek lekko dotknął ściany.
I raz w garażu też mi się moto za mocno przechyliło na jedną ze stron, na szczęście w stronę ściany więc szybko się o nią zaparłem i utrzymałem, jeśli by poleciał na drugą stronę to byłoby nieciekawie.
W związku z tym, że wjazd do garażu jest pod górke to wyjazd z garażu rzecz jasna z górki. Wyprowadzam zawsze moto przodem bo inaczej się nie da i po wyprowadzeniu nie mogę go postawić na zjeździe no bo jak (żeby rozgrzać silnik itd., kosa odpada, centralna tak samo), więc prowadze go od razu na kawałek równego terenu skręcając już w bramie garażu, podejrzewam, że kiedyś podczas tego manewru coś się stanie ale oby nie.
:
To i ja się pochwale moją wpadką na egzaminie. Zdałem teorie bezbłędnie, zadowolony z siebie czekałem na część praktyczną. Jak już nadszedł mój czas zrobiłem prezentację motocykla, założyłem kask i egzaminator do mnie proszę odpalić motocykl i jechać na górkę. Ja wsiadam na motocykl przekręcam kluczyk, sprzęgło i starter a ten nic. Egzaminator się na mnie patrzy, ja już cały zestresowany, próbuje jeszcze raz i znowu nic Już mi przeszła myśl przez głowę, że oblałem i w tym momencie przypomniał mi się czerwony magiczny przycisk
:
Ja też się pochwalę swoimi wpadkami
Standardowo wrzucenie 1 z otwartą nóżką boczną
Druga mała wpadka: wychodzę ze sklepu, ubieram się, wsiadam na maszynę, naciskam przycisk rozrusznika, a tu sygnał klaksonu rozbrzmiewa... Pomyliłem przyciski Ale brat mnie pocieszył, ponieważ jemu też to się zdarzało.
Standardowo wrzucenie 1 z otwartą nóżką boczną
Druga mała wpadka: wychodzę ze sklepu, ubieram się, wsiadam na maszynę, naciskam przycisk rozrusznika, a tu sygnał klaksonu rozbrzmiewa... Pomyliłem przyciski Ale brat mnie pocieszył, ponieważ jemu też to się zdarzało.
:
Z boczną stopką ja miałem incydent na egzaminie. Wszystko pokazałem, moto przepchnąłem i mam już ruszać. Wsiadam, sprzęgło, jedynka i moto zgasło egzaminator do mnie gada, że pierwsze podejście nie zaliczone. Zestresowałem się i zamiast spojrzeć na stopkę powtórzyłem wszystko tak jak wcześniej i oblałem egzamin ale gdy zdwałem drugi raz na motocykl było wszystko git
:
Mój znajomy kupił sobie Kawasaki zx6r rocznik 1996. Oglądaliśmy sprzęta u niego w garażu, bo padało. Kolega odpalił i po gazował trochę a później nie wiem jak to zrobił, ale dodał gazu na maksa, jakoś wrzucił jedynkę i puścił sprzęgło. Efekt był taki, że motocykl razem z nim przywalił w zamknięte drzwi garażowe (aktualnie do wymiany). Straty w moto: pęknięta główka ramy, zgięte obie lagi, wgniecenie na zbiorniku, owiewki w strzępach, zbite lusterko i lampa, krzywa przednia felga. O dziwo koledze nie stało się prawie nic. Tylko głowę sobie rozciął i nic poza tym.
Teraz historia o mnie. Jadę sobie w stronę C.H Korona przez most. Były tam stare tory takie. Z naprzeciwka nadjeżdżał motocykl, więc ja tradycyjnie lewa w górę. Trochę mnie to rozproszyło i tory zaczęły skręcać a ja wjechałem w szynę i zaliczyłem glebę. Całe szczęście, że jechałem bardzo wolno, bo duży ruch był. W efekcie tylko sobie podrapałem ciężarek z lewej strony i lusterko.
Teraz historia o mnie. Jadę sobie w stronę C.H Korona przez most. Były tam stare tory takie. Z naprzeciwka nadjeżdżał motocykl, więc ja tradycyjnie lewa w górę. Trochę mnie to rozproszyło i tory zaczęły skręcać a ja wjechałem w szynę i zaliczyłem glebę. Całe szczęście, że jechałem bardzo wolno, bo duży ruch był. W efekcie tylko sobie podrapałem ciężarek z lewej strony i lusterko.
:
rozwaliłem kierunek na pierwszej godzinie na L
zachciało mi się przednim hamować a było trochę piachu i gleba
zachciało mi się przednim hamować a było trochę piachu i gleba
:
Aha, ja jeszcze się zapomniałem "pochwalić" moją wpadką na kursie! Generalnie szło mi podobno dobrze, więc chyba się poczułem zbyt pewny siebie. W każdym razie jest jedna z ostatnich lekcji na placyku, wszystko już robię "z zamkniętymi oczami" (oprócz ósemki, którą robię ku.rwując nieustannie). Podjeżdżam, żeby się ustawić po raz milionowy na podjeździe, żeby znowu przećwiczyć ruszanie pod górę. I naprawdę nie wiem, co zrobiłem źle, ale: wjechałem na podjazd, zatrzymałem się na szczycie "górki" i.... pac w bok I zamiast wstawać, to ja leżę i się śmieję. Dobrze, że odruchowo czerwonym wyłącznikiem odciąłem silnik, bo ze śmiechu nie mogłem dłuższą chwilę wstać
W sumie jak teraz o tym myślę, to miałem szczęście, że mi GS-ka np. nogi nie przygniotła, bo nie byłoby tak wesoło. Motorkowi też się nic nie stało, bo pewnie w tym celu leżą tam opony, ale śmiech totalny. Szkoda, że nikt tego nie nakręcił
W sumie jak teraz o tym myślę, to miałem szczęście, że mi GS-ka np. nogi nie przygniotła, bo nie byłoby tak wesoło. Motorkowi też się nic nie stało, bo pewnie w tym celu leżą tam opony, ale śmiech totalny. Szkoda, że nikt tego nie nakręcił
:
Ostatnio zmieniony przez Karollo Czw 09 Lip, 2015, w całości zmieniany 1 raz
#####
Ostatnio zmieniony przez Karollo Czw 09 Lip, 2015, w całości zmieniany 1 raz
:
ale byłeś w stroju ? inaczej by się dupa sparzyła ale to podobno dla zdrowotności
:
Karollo, opowiadanko obrazkowe bajera Gratuluje też umiejętności szybkiego wyboru najmniejszego zła
:
Ostatnio zmieniony przez Karollo Czw 09 Lip, 2015, w całości zmieniany 1 raz
#####
Ostatnio zmieniony przez Karollo Czw 09 Lip, 2015, w całości zmieniany 1 raz
:
Wczoraj mialem niemila przygode
Pojechalem rowerem do pracy, mysle " a blisko jest, oszczedze troche beny"
Moto na parkingu, zablokowane, pokrowiec zalozony.
po paru godzinach kumel z mieszkania dzwoni:
"twoj motor lezy"
Wybieglem z pracy, pobieglem do domu, patrze a biedactwo dalej na boku, wkurwiony, ze gapiow dookola w huk ale nikt nie wpadl na pomysl zeby podniesc:/
Troche beny sie rozlalo, kwasu z aku i olej z lewej lagi poszedl.
Sruba od ciezarka kierownicy zgieta, od lusterka zlamana.
Chcialem dzisiaj przelozyc lewe listerko na prawa strone zeby moc jezdzic ale tez sie zlamala, plastelinowy szmelc!
Bedac w pracy, jakis zasrany huragan przyszedl, pokrowiec zadzialal jak zagiel i zduchnelo GSA.
Moto lezalo conajmniej godzine na prawym boku
Przy okazji zapytam, co poza poziomem elektrolitu moglo sie stac?
Zadnych uszkodzen mechanicznych poza srubami nie ma, pokrowiec ochronil przed rysami.
Cos z gaznikami?
Bena w oleju?
Pojechalem rowerem do pracy, mysle " a blisko jest, oszczedze troche beny"
Moto na parkingu, zablokowane, pokrowiec zalozony.
po paru godzinach kumel z mieszkania dzwoni:
"twoj motor lezy"
Wybieglem z pracy, pobieglem do domu, patrze a biedactwo dalej na boku, wkurwiony, ze gapiow dookola w huk ale nikt nie wpadl na pomysl zeby podniesc:/
Troche beny sie rozlalo, kwasu z aku i olej z lewej lagi poszedl.
Sruba od ciezarka kierownicy zgieta, od lusterka zlamana.
Chcialem dzisiaj przelozyc lewe listerko na prawa strone zeby moc jezdzic ale tez sie zlamala, plastelinowy szmelc!
Bedac w pracy, jakis zasrany huragan przyszedl, pokrowiec zadzialal jak zagiel i zduchnelo GSA.
Moto lezalo conajmniej godzine na prawym boku
Przy okazji zapytam, co poza poziomem elektrolitu moglo sie stac?
Zadnych uszkodzen mechanicznych poza srubami nie ma, pokrowiec ochronil przed rysami.
Cos z gaznikami?
Bena w oleju?
Bikes are awesome!
:
Przypomniało mi się teraz jak przy regulacji luzów zaworowych wpadł mi szczelinomierz do silnika śmieszne to nie było.
:
Odpowiedz do tematu
tmi - mi przy wyjmowaniu płytki metodą "śrubokręt i imbus" płytka poleciała nie w tym kierunku co chciałem i zaklinowała się między łańcuszkiem i głowicą jakieś 10 cm poniżej wałka rozrządu... :O
Ciśnienie momentalnie skoczyło, ale udało mi się ją śrubokrętem przesunąć tak żebym dał radę wyciągnąć...
Po tym zdarzeniu obiecałem sobie kupić klucz do płytek i magnesik do wygodnego wyjmowania...
Właśnie o tym mi się przypomniało więc pora na zakupy
Ciśnienie momentalnie skoczyło, ale udało mi się ją śrubokrętem przesunąć tak żebym dał radę wyciągnąć...
Po tym zdarzeniu obiecałem sobie kupić klucz do płytek i magnesik do wygodnego wyjmowania...
Właśnie o tym mi się przypomniało więc pora na zakupy