Dzień 1
Pruszkow - Zlot w Орленок 269 km
https://www.google.com/ma...hmY&usp=sharing
Punkt startowy - Orlen Stara Miłosna. Oczywiście mój i Marcina to Pruszków. Spóźniliśmy się na spotkanie, bo musiałam wracać po buty
. Dojeżdżamy i naszym oczom ukazuje się Monika, Beata i Witold. Witold? Co tu robi Witold. I to jeszcze samochodem? I z wielką skrzynką narzędzi
Okazało się, że na dzień dobry Beata zaliczyła paciaka przy dystrybutorze
i urwała lusterko. Na szczęście Wit miał niedaleko, żeby pospieszyć ukochanej na ratunek
.
Po naprawie, pożegnaliśmy się i w drogę na spotkanie z Redem (w Białej Podlaskiej) już mocno spóźnieni
W Białej powitania z Szymonem, szybkie tankowanie i obieramy kierunek Terespol-Brześć. Magiczna granica między tu i teraz a kiedyś
.
Na granicy czekaliśmy na swoją kolej chyba z dwie godziny
Co poniektórzy wylegiwali się na motocyklu
Gdy nadeszła nasza kolej zaczęła się jazda, która trwała kolejne półtorej godziny. Najpierw sprawdzono nam paszporty. Później dowody i numery VIN. Następnie dostaliśmy polecenie wypełnienia jakiś kartek, w których wszystko było po białorusku - jedynie Beata coś z tego rozumiała. Ba, nawet miała zrobione ściągawki jak co wypełniać. Próbowaliśmy wypełnić dokumenty sami, ale przyszedł do nas pan i powiedział, że sami to nie, że trzeba iść do oddalonego kilka metrów budynku i dać wypełnić te dokumenty pani przy okienku. Tam też zrobili nam ksero dowodu i paszportu - za co zapłaciliśmy 4 euro!!! Jak wróciliśmy, daliśmy dokumenty Panom i kolejne czekanie. W między czasie obserwowaliśmy pijanego gościa na granicy (że go nie wynieśli stamtąd to ja nie wiem, ale widocznie to normalne
). Ktoś mu robił zdjęcie, ale nie mam go, żeby pokazać
Po mękach czekania w końcu puścili nas - możemy wjechać na teren Białorusi!!! Huraaa!!!
Po przekroczeniu granicy Marcin obdarował nas naklejkami na kufer, ktore sam zrobil
Pierwszy cel - znaleźć coś do jedzenia i to szybko!!!! No, może tylko Szymon nie był głodny (okazuje się, że ten chłopak żyje powietrzem - nic nie je, albo raczej je, ale bardzo, bardzo rzadko
).
Znaleźliśmy jakiś market z pizzerią!!!!
Za jedzenie płaciliśmy tysiącami!!! Mogłabym spłacić mieszkanie...
Po zapełnieniu żołądków już jechaliśmy prosto na zlot. Jak to wycieczki z Marcinem - wcale jednak nie tak prosto
. Czytałam trochę o drogach w Białorusi i raczej opisywane były jako asfaltowe i całkiem niezłe. Ale Marcin wszędzie znajdzie szuter. Bo zamiast jechać prosto główną drogą, to przeprowadził nas przez piachy, takie, że koła to oba mi się ślizgały na wszystkie strony
W końcu dojechaliśmy do wiochy - chyba Jozyki się zwącej, gdzie asfaltu to chyba nie znają. I tam miejscowi ludzie najpierw zatrzymali Reda, dziewczyny też się zatrzymały i my z Marcinem cofaliśmy do nich
Ludzie Ci mieli imprezę i zapraszali nas do siebie. Jeden z nich miał imieniny. No bo w końcu co za różnica, czy będziemy pić z nimi czy na zlocie? Jak nie daliśmy się przekonać na zostanie z nimi, to chociaż po kielonku mieliśmy wypić - twardo odmawialiśmy. W końcu zaproponowali, że pokażą nam drogę, gdzie trzeba jechać, żeby dojechać
. Zresztą filmik mówi więcej niż wszystko, co o nich tutaj napisałam
. (Filmik jeszcze przed obróbką - na sam koniec zrobię teledysk z wszystkich, które mamy, a trochę tego mamy
).
FILM
W końcu dotarliśmy z Zlot w Орленок. Brest Bike Festival International 2015. Podjechaliśmy pod bramkę. Okazuje się, że trzeba kupić wejściówki - faceci płacą, kobiety za okazaniem prawa jazdy kat. A wchodzą za darmo. No to cofamy - i co zrobiła Bożenka - zaliczyła paciaka. Szkoda, że nikt tego nie nagrał, bo w ciągu kilku sekund zostałam podniesiona, moto zostało podniesione, wyłączone i wokół mnie zrobiło się pełno facetów
Facetów motocyklistów
Za niedługą chwilę pojawił się koleś od zaproszeń i pomógł nam znaleźć miejsce, gdzie postawić moto i gdzie się robić - co nie było proste, bo ilość motocykli i ludzi była oszałamiająca.
Nie zdążyliśmy dojechać na paradę, ale podobno miała 15 km długości!!!! (My wtedy staliśmy na granicy
). Ale za to na niesamowity pokaz fajerwerków zdążyliśmy!!!! Prawdę mówiąc dawno nie widziałam tak wspaniałego pokazu...
Nie obyło się także bez tańców
I koncertów
Dziewczyny szukały kipla - tojki były w takim stanie, że nie dało się nawet do nich podejść. No i znaleźliśmy kibel w jakimś "hotelu". Wyglądał trochę lepiej, ale też trzeba było podciągać nogawki do góry przy wejściu.
Niektórzy też zgłodnieli
Moto z kufrem
No i moje ulubione zdjęcie na podsumowanie dnia <3
Po dwóch piwkach do namiotu i lulu - bo jutro czeka nas długa droga pełna niezapomnianych przygód