.:: Forum o Suzuki GS 500 ::.
...::::Suzuki - Way of Life::::...

Off Topic - tematy motocyklowe - jak najbardziej motocyklowo choc temat gorzko-slodki...

ilk - Czw 31 Paź, 2013
Temat postu: jak najbardziej motocyklowo choc temat gorzko-slodki...
Wiem, wiem, dawno sie nie udzielalam, ale to sie pewnie zminie za sprawa mojej ostatnie przygody z moto...

Był potwornie zminy poranek 14 października...
Jak zwykle zbieralam sie do pracy i jak zwykle motorkiem, bo autka jakos mi brak (a o 5 rano byloby mile widziane). Pogoda niepewna, wiec na kombiaka stroj przeciwdeszczowy (kupiony 2 tygodnie wczesniej) i w droge... Do pracy dojezdzam ok 40 km, glownie autostrada (warunki w NL), a i ruch o tej porze nie za duzy. Po jakis 10 min wjechalam na autostrade, dodalam troche gazu na pustej drodze. Dojęzdzam do wyjazdu z Amersfoortu (jakieś 10km przed miejscem docelowym). kilka aut chce sie wlaczyc do ruchu, przede mna tez kilka w tym tiry, to zjazdzam na lewy pas (przyspieszajac nieco, ale majac na uwadze ewentualnego geniusza z prawej). Niestety pan na wyjezdzie ma podobny plan - wcisnac sie przed ciężarówkę i uciec na lewo, jako że mnie nie widzial (podobno)...Jak myslal, tak zrobil...Co było dalej nie bardzo pamietam...Nie wiem czy mnie zahaczył, czy na skutek hamowania moto straciło przyczepność ale kolejne 4 dni mam w calosci wyjete z zycia....

Obudzilam sie w szpitalu w Utrechcie. Posiniaczona, obolala, ale ku mojej uldze bez sladu gipsu. Jak sie okazalo tego ostatniego nie bylo, bo juz mnie posrubowali - piszczel i kość przy niej w prawej nodze, kosc udowa w lewej...Obojczyk pekniety od uderzenia zostal do samodzielnego zrosniecia... Ledwo wiadomosci te przyswoilam a lekarze proboja mnie na nogi postawic...za ktoryms razem sie udalo ku ich szczesciu a mojej bolaczce...prawie tydzien mi morfine odstawiali, ale jak sie udalo po kilku dniach wrocilam do domu - niecaly tydzien temu. Teraz rekonwalescencja, wizyty kontrolne i takie tam...

Moto jeszcze nie widzialam, wiem ze jest do odbioru z parkingu policyjnego, ale az boje sie pytac w jakim stanie. Ubrania pocieli w drobny mak, kask porysowany i bez szybki, ktorej peklo mocowanie. Tylko buty w dobrym stanie, bez jeden gumki na palcach (dzieki Alpinie za nie).

Ja w coraz lepszek kondycji:) po domku kustykam z mala pomoca, leki odstawione i nogi wracaja do kondycji:) Generalnie szczesliwa ze skonczylo sie tak a nie inaczej:)

Podsumowanie jest jedno - dobrze ze stroj niemal kompletny byl, a i z predkoscia nie przesadzalam ( ok 110-120). No i dobrze ze zima idzie ;)

yaszczi - Czw 31 Paź, 2013

szybkiego powrotu do zdrowia i pełnej sprawności :)
Machu - Czw 31 Paź, 2013

Brzmi nieciekawie. Dobrze że wracasz do zdrowia i nic poważniejszego Ci nie grozi.
Piotras_5 - Czw 31 Paź, 2013

Jak panowie napisali, przykra sprawa, niestety wypadki to najgorsza część tego sportu.
Dobrze, że nie masz jakiś "stałych" uszkodzeń. Teraz najważniejsze to musisz się pilnować - leki, wizyty, mówić wszystko co boli i tak dalej.
A moto się nie przejmuj, wyślesz do Polski i poskładają... ;)

ilk - Czw 31 Paź, 2013

Piotras_5 napisał/a:
...
A moto się nie przejmuj, wyślesz do Polski i poskładają... ;)


Szczęśliwie zima idzie, więc bedzie czas i siebie i moto poskładać. Na moto z reszta ubezpieczalia wyłoży kasę (o ile jest co naprawiać).

Też się cieszę z braku stałych uszkodzeń.

I tylko zmiana nastawienia mojego męża nieco mnie martwi - najpierw chciał swój sprzedawać a teraz się zastanawia nad tym czy ja jeździć powinnam jednak, bo ... (milion mniej lub bardziej bzdurnych powodów). Mam nadzieje, że jak dojdę do siebie przestanie się obwiniać za "wciągnięcie" mnie na 2oo...

Piotras_5 - Czw 31 Paź, 2013

Ty miałaś sama wypadek, a ja miałem razem z dziewczyną (jechała ze mną jako pasażer), także uwierz mi, może żonaty nie jestem, ale trochę rozumiem sytuację...

Nie pozostaje nic innego jak życzyć zdrowia, powodzenia i wytrwałości. :)

Paulo - Czw 31 Paź, 2013

Dobrze że życie jest i wszystkie końcówki ruchome :)

Jeśli cię to pocieszy w 2009 miałem crash GS 500 z Fordem, w 2011 z żoną crash ZZR 600 z Fordem, i 6 dni temu tą samą Kawę już na amen skasował mi wymuszający pierwszeństwo Civic. właśnie z obolałą dupą siedzę na L4 a moto... dusza moto już odfrunęła, centralny dzwon to i zapewne po ramie :)
też cieszę się że wciąż wśród żywych :P

tmi - Czw 31 Paź, 2013

Dobrze, że nic poważnego.

Swoją drogą podziwiam riderów w NL, którzy nie bacząc na pogodę i warunki korzystają z motocykli na co dzień, że ciemno i deszcz (rano) to jeszcze można jechać, ale żeby kiedy jest mgła i widać na jedno drzewo do przodu... twardzi są.

Tak w ogóle to motocykl fajna sprawa, ale żeby się wyszaleć w weekend lub po pracy, na codzienne dojazdy do pracy wg mnie najgorsze co może być.

Machu - Pią 01 Lis, 2013

tmi napisał/a:

Tak w ogóle to motocykl fajna sprawa, ale żeby się wyszaleć w weekend lub po pracy, na codzienne dojazdy do pracy wg mnie najgorsze co może być.


Dla mnie najlepsze co może być. Po pierwsze primo nie ma innego środka transportu którym przebije się w 30 min przez miasto do domu. Autem 1-1,5h Po drugie primo moto pali mi 4,5L/100 bez względu czy są korki czy nie auto 8-10 jak się jedzie po 300 m od świateł do świateł. Dodatkowo doświadczenie się zbiera w codziennym użytkowaniu a na niedzielnych wyjazdach jeździ się po raczej pustych drogach poza miastem więc później dla takiego wjazd w uliczny zgiełk może być faktycznie szokiem i zagrożeniem.

ilk - Pią 01 Lis, 2013

Co do dojazdow chyba kwestja nastawienia i innych mozliwosci... Autobusem nie mam jak dojechac na wlasciwa godzine, autem nie mam z kim (brak ludzi z mojej okolicy) a swojego nie posiadam bo nigdy wcześniej nie było potrzebne...

Z resztą motorek w korkach najlepszy :) No i popieram przedmówcę - doświadczenia można zebrać sporo więcej niż w czasie niedzielnych wypadów (i takie odbywałam). Swoja drogą trasy zbyt trudnej do pokonywania nie miałam...
I jedyne co mnie w całej tej sytuacji drażni, to myślenie wielu kierowców "puszek" - albo na drodze jedzie cos wiekszego od nich, albo jest pusto (jak u sprawcy...)

Zaur - Pon 04 Lis, 2013

Witaj Ilk . Jak tam postępy w dochodzeniu do zdrowia i sprawności ruchowej ? Bo to w tej chwili jest najważniejsze . Motocykl to rzecz nabyta i zawsze można sobie sprawić nowy , a ze zdrówkiem już tak różowo nie jest . Przerabiałem podobną sytuację 8 lat temu , ale miałem lżejsze obrażenia , pęknięty mostek i mięśnie brzucha oraz krew w opłucnej , jednak bez jakichkolwiek złamań kończyn . Dojście do należytego stanu zajęło mi wówczas coś około dwóch miesięcy . Trzymaj się dzielnie dziewczyno i szybko wracaj do pełnej sprawności a później na moto . :)
betasza - Wto 05 Lis, 2013

Zdrówka życzę i pozytywnego wpływu na męża ;)
ilk - Wto 05 Lis, 2013

Zaur dziekuje, na szczescie coraz lepiej:) Właśnie jestem po kolejnych badaniach (nogi, płuca, głowa) i wszystko wygląda lepiej. Fizjoterapię mi zaproponowali, bym organizm utrzymała w jakiejś sprawności, a od grudnia moze rehabilitacja, jesli wszystko się pogoi... Generalnie wyglada na to, że prowadzony dotad w miarę zdrowy tryb życia się odwdzięcza:)

betasza tobie również dziękuję. Na męża udało mi się wpłynąć pozytywnie:) Najpierw wrócę do roli plecaczka, ale jeśli wszystko pójdzie dobrze to odziedziczę odświerzonego dziorka :rotfl: Dziorek już od pewnego czasu jest odświerzany, bez szczególnego powodu do tej pory. Wszystko więc ma szansę się poukładać :)

whisper - Sro 06 Lis, 2013

ilk, dobrze że wszystko w miarę dobrze się skończyło. Ja miałem swoje "bum" 12 października 2 lata temu - łapka mi się połamała w dwóch miejscach. Moja druga (ta lepsza) połowa wezwana do ośrodka zdrowia, w którym udzielano mi pierwszej pomocy jak mnie zobaczyła i dowiedziała się co się stało, powiedziała - "Eeeee... to ty w sumie możesz jeździć". Co uczyniłem na wiosnę i czego również Tobie życzę. Tylko trzeba będzie każdy samochód jako potencjalnego napastnikia zacząć oceniać...
ilk - Sob 16 Lis, 2013

Na wiosnę chyba jeszcze nie pojeżdżę niestety... Według rokowań lekarzy pewnie jeszcze o kulach będę chodziła i nie wiadomo czy stopa do sprawności pełnej wróci...
Za dwa tygodnie kolejna kontrola, po której nie wiem czy wyślą mnie na rehabilitację, bo fizjoterapię musiałam zacząć. Lewa noga dobrze rokuje, choć czekam na prześwietlenie uda kolejne, bo niepokojąco znów boli i czasem puchnie :/ Z prawą nogą mają zgryza, bo dalej napuchnięta, dalej kolano niezbyt sprawne itd. Fizjoterapia ma pomóc, a co będzie - zobaczymy...
Byle bym mogła jako pasażer wsiadać na moto, to już będę zadowolona :) Bo nawet mąż jest skłonny porozglądać się za wygodnym turystykiem na nas dwoje :) Samochodów pewnie będę się bala, ale amnezja z wypadku znacząco łagodzi obawy przed poruszaniem się w ruchu ulicznym :)

Patrycja500 - Sob 16 Lis, 2013

ilk,po przeczytaniu całego twojego wpisu o wypadku dało mi wiele do myślenia ,gratuluję wytrwałości i podejścia do całej sprawy , pewnie nie jeden/nie jedna zraziłaby się do jazdy po takim wypadku...przykro mi z tego powodu ,pewnie przeżyłaś ogromny ból . Życzę ci jak najszybszego powrotu do zdrowia i żeby było wszystko po twojej myśli ;) Jest przed toba cala zima więc pewnie krok po kroku będziesz wracala do siebie :) Najbardziej doprowadza mnie do szału gdy słyszę jak kierowca samochodu mówi ze ,,nie widział " motocyklisty , to w takim razie nie wiem z jakiej racji ma prawko jeśli jest ślepy,chyba od tego są lusterka,żeby w nie patrzeć... w każdym razie życzę byś szybko wróciła no normy ;)
ilk - Pon 25 Lis, 2013

Mi wydarzenia z połowy października też dały wiele do myślenia...

Co do bólu - mój mózg zareagował najlepiej chyba jak mógł, bo wyłączył całą świadomość. Jak na razie nie pamiętam niczego z drugiej polowy października poza podawanym lekiem na płuca (musiał być naprawdę okropny) i informacją, że mogę już wyjść ze szpitala.

Fizjoterapia działać zaczyna po miesiącu :rotfl: Kości już powinny się pozrastać, w końcu mam pozwolenie na poruszanie się o kulach (do tej pory balkonik miał mnie zadowalać) i widok poobijanego GSa tak nie boli już. Co prawda badania kontrolne przede mną, ale jestem dobrej myśli.

A niedowidzący kierowcy puszek...Na samą myśl wszystko się w środku gotuje, ale co zrobić? Ten "mój" okazał się w ogóle agentem... Aż się czasem zastanawiam, w którym momencie kończyło się jego poczucie winy a zaczynała gra... Biedny aż pomocy psychologa potrzebował, bo ja się z nim zobaczyć nie chcę...Ale mniejsza... Oby nikt z nas nie okazał się TAKIM kierowcą siedząc za kołkiem auta. Swoją drogą motocykliści chyba nie mają dylematu: "do czego służą lusterka?" ;)

Patrycja500 - Czw 28 Lis, 2013

Ja jak jeżdżę samochodem w sezonie to oczy mam dookoła glowy , by nie zajechać drogi jakiemuś motocykliście, to bym sobie chyba tego nie wybaczyła.Nie jestem sobie w stanie wyobrazić tego jak człowiek może czuć się po wypadku i wole nigdy na własnej skorze tego nie przezyc . Mam nadzieje ,że u Ciebie coraz lepiej i powoli wracasz do normy :)
ilk - Nie 08 Gru, 2013

Co do samopoczucia po wypadku - bywało różnie. Dużo zależy od własnej psychiki. ale i chyba tyle samo od otoczenia. Na szczęści mój mąż dużo z siebie dał, bym odzyskała równowagę i dziś znów planujemy wspólne wypady :)

Co do zbierania się... Miałam niedawno kontrolę, której efektem jest kolejna data wizyty. Wszystko jest niby ok, ale... Jedna z trzech połamanych kości jeszcze się nie zrasta (dali jej jeszcze czas), a poza tym nie jest źle. Jak dobrze pójdzie, to nawet kolejna operacja mnie minie :) Tylko, że w kolejnym sezonie przy dobrych wiatrach co ino jako plecaczek będę mogła jeździć... Kule zostaną ze mną jeszcze dłuższy czas (do roku nawet), ale w doborze nowego stroju mi nie przeszkodzą :)

Dla mnie kiedyś wypadek motocyklisty przy 110km/h na autostradzie kojarzył mi się z jednym niemal tylko. Jak się okazuje nie słusznie :) Oby każdemu w nieszczęściu sprzyjało tyle szczęścia co mi w dniu wypadku :)

Piotras_5 - Nie 08 Gru, 2013

ilk napisał/a:
Dla mnie kiedyś wypadek motocyklisty przy 110km/h na autostradzie kojarzył mi się z jednym niemal tylko. Jak się okazuje nie słusznie :) Oby każdemu w nieszczęściu sprzyjało tyle szczęścia co mi w dniu wypadku :)


Heh racja, oby każdy miał tyle szczęścia w życiu, żeby wyjść z takich opresji jak Ty, czy ja. :)

Nie ma co się łamać, trzeba leczyć się tym, czym się struło. :P Także powodzenia z dalszą rehabilitacją!

ilk - Czw 09 Sty, 2014

Rehabilitacja w toku i jak dobrze pójdzie, to nie cały sezon stracę :) Jako kierowca, bo plecaczkować mam zamiar po tym jak usłyszałam dzorka wczoraj...

Niestety, ale kawałek się w niej mogę cofnąć, bo się okazało, że operacja jest jednak wysoce wskazana. Kość strzałkowa dalej w dwóch samodzielnie się przemieszczających kawałkach, a piszczel nie lepiej, choć pręt ja trzyma. Mocowanie to jednak postanowili poluzować, wyciągając jedną ze śrub. Po zabiegu mnie obudzą, postawią na nogi i bedę mogła od razu wyjść, jeśli wszystko będzie ok. Na szczeście o kulach będę mogła dalej chodzić, tylko pewnie znów boleć będzie :kwasny: Mimo to jestem dobrej myśli co do nadchodzącego sezonu :)

dembis - Czw 09 Sty, 2014

Kurde a ja sie tu czasami nad sobą użalam że już pół roku na zwolnieniu siedzę. Ja też po wypadku w lipcu jednak ręka juz poskładana ale czekam na rekonstrukcje ACL w kolanie. A ze kolejki sa jakie są to już pół roku zleciało a do mojej pracy z takim latającym kolanem wrócić nie mogę. Ale 27 stycznie ide na rekonstrukcje i jak dobrze pójdzie to na nowy sezon wracam z nową maszyną czego i Tobie życze :)
Zdrowia i pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group